KLAUS SCHULZE – TIMEWIND [1975]
1. Bayreuth Return
2. Wahnfried 1883
Wydany w sierpniu 1975 roku Timewind to piąty album Klausa Schulza. Przez wielu uważany jest za jedno z największych osiągnięć artysty – dokonanie, które przynosi muzykę całkowicie odmienną od opisywanych tu wcześniej na blogu. Może i w tym miejscu powinien znaleźć się Blackdance, który był zwrotem w muzycznej karierze, albo Picture Music – zdecydowany krok naprzód w stosunku do poprzednika. Ja jednak najbardziej lubię ten krążek, toteż jego postanowiłem wziąć na warsztat.
Ciepły szum jesiennego wiatru przynosi na swych skrzydłach transujące dźwięki sekwencera. Niczym stado elektronicznych szerszeni wbijają się w umysł i kołują w nim przez trzydzieści minut. Przez ten czas przepoczwarzają się raz po raz. Bayreuth Return charakteryzuje niezwykła lekkość – ta muzyka wręcz lata w chmurach, a z każdym syntezatorowym powiewem wiatru staje się jeszcze lżejsza i wynosi się na wyżyny przyjemności. Krajobrazy pełne przestrzeni, dźwięki, którymi dosłownie się oddycha. Hipnotyczny nastrój towarzyszy temu utworowi cały czas; zamiast trzydziestu minut, mógłby trwać i godzinę, dwie, dziesięć, nawet wieczność. Żadna to różnica. Będąc w podróży w świecie, który wykreujemy sobie, słuchając Bayreuth Return nie ma to najmniejszego znaczenia. Niestety, z tego transu wyrywają nagle odgłosy tłuczonego szkła, jakby szklana kula, portal do innego świata uległy zniszczeniu. Chyba dlatego też Wahnfried 1883 jest taki odmienny od swojego poprzednika, a zarazem tak jemu bliski. Chłodny jesienny wiatr przywodzi na myśl odludne pustkowia. Hipnotyczny rytm gdzieś przepadł, nie pozostała nawet wyraźna linia melodyczna. Podniosłe, przygnębiające plamy dźwięków suną leniwie i zmuszają do refleksji. Dołujące dwa kwadranse, idealnie nadające się na wrześniowe, popołudniowe przesiadywanie na wzgórzu – patrząc w dal i zastanawiając się nad sensem istnienia. Od czasu do czasu gdzieś wysoko przetoczy się subtelna kanonada kosmicznych brzmień – otchłań kosmosu stanie się coraz bardziej namacalna, będzie się zbliżać z każdą chwilą, by w końcu pochłonąć setki światów, Ziemię, słuchacza i pozostawić pustkę.
Bez zbędnego biadolenia, poniżej „mały” fragment Timewind.