DER BLAUE REITER – NUCLEAR SUN: CHRONICLE OF A NUCLEAR DISASTER [2009]
Prologue
1. Part I – Main Titles „The Children Of Chernobyl”
First Episode [The Disaster]
2. Part II – Fourth Reactor
3. Part III – Radioactive
Second Episode [The Ghost City]
4. Part IV – Last Days Of Pripiath
5. Part V – 1st Of May
6. Part VI – The Fall Of Light
Third Episode [The Heroes Of Humanity]
7. Part VII – Walking To The Abyss
8. Part VIII – Nuclear Sun
9. Part IX – The Liquidators
10. Part X – End Credits „In Memoriam”
Co może wyjść z połączenia mrocznych elektronicznych pejzaży, zimnych maszynowych dźwięków oraz tematyki katastrofy w Czarnobylu? Odpowiedź jest prosta i znajduje się poniżej 😉
Der Blaue Reiter to projekt dwójki muzyków: Sathorysa Elenortha oraz Lady Nott. Niestety nie znam innej muzyki, której ten duet stworzył. Na szczęście, nie przeszkadza mi to, w czerpaniu radości (w tym wypadku to nie do końca odpowiednie słowo) z ich najnowszego dziecka: Nuclear Sun – Chronicle Of A Nuclear Disaster.
Patrząc na playlistę, nietrudno skojarzyć, że muzyczna historia związana będzie z Czarnobylem. I tak jest w istocie, duet za pomocą dźwięków przenosi nas w tamte czasy i ukazuje ostatnie dni Prypeci i okolic z różnych perspektych. A to wszystko dzięki zastosowanym środkom wyrazu. Wspomniany duet, z iście zegarmistrzowską precyzją operuje dźwiękami oraz detalami, które potęgują wrażenia i sprawiają, że wyobraźnia działa na najwyższych obrotach.
Weźmy na przykład fragment rozpoczynający płytę. Zaczyna się pełną pompy Katiuszą, na miejsce, której pomału pojawiają się dźwięki alarmu a kilka chwil później płacz dziecka i smutna melodia na fortepianie i smyczki. Całość kończą dziecięce okrzyki pełne radości, po chwili zaś, pojawia się iście anielska muzyka, pieśń nad duszami zmarłych.
Tak jest właśnie skonstruowana cała płyta, niekiedy muzyka chwytająca za serce (fragmenty Main Titles: The Children Of Chernobyl, The Last Days Of Pripiath), czasem wyjęta prosto z fabryk (w tym wypadku z elektrowni) jak w Fourth Reactor czy 1st Of May. Często zdarza się zahaczyć o zimne, darkambientowe dźwięki od których skóra cierpnie na plecach (Nuclear Sun). Do tej i tak, zróżnicowanej mieszanki dochodzą odhumanizowane, recytowane teksty, które obdzierają muzykę z jakichkolwiek pozytywnych emocji, pozostawiając tylko znieczulice. Jedynie w The Liquidators możemy usłyszeć „śpiewane” wokalizy, pełne smutku.
Nuclear Sun, to tak naprawdę ścieżka dźwiękowa do filmu. Filmu, który rozgrywa się w naszym umyśle podczas słuchania tej muzyki. Tytuły, oraz (co najważniejsze) sama muzyka sprawiają, że bez najmniejszych problemów przenosimy się z Moskwy do Czarnobylskiel elektrowni, stamtąd do Prypeci. Słuchając, bez problemu widzimy oczami wyobraźni wszystkie wydarzenia.
Mógłbym tak jeszcze długo, pytanie tylko po co? Lepiej sięgnąć po ten krążek, bo to kawał bardzo dobrej, klimatycznej muzyki przez duże M. Jedno z moich najciekawszych odkryć. Poniżej jeden fragment, nijak reprezentatywny, ale słuchanie tego w kawałkach mija się z celem.