Archive for the Synæsthesia Category

Door to the other side…

Posted in Synæsthesia with tags , , , on 22 lutego, 2012 by kubeusz

SYNAESTHESIA – EMBODY [1995]

1. Outland
2. Alien Intruder
3. New Horizons
4. Door to the Other Side
5. Hemisphere
6. Submerged
7. Floatation

Bill Leeb i Rhys Fulber to niezwykłe płodny duet. Nie sposób zliczyć projekty, które (współ)tworzyli (albo jeden z nich). Niektóre istniały dłużej, inne trwały raptem kilka krążków. Dziś zajmiemy się takim właśnie tworem o ciekawie brzmiącej nazwie: Synaesthesia.

Najbardziej zaskakuje mnie chyba nie tyle mnogość projektów, co rozstrzał stylistyczny. Wydaje się, jakby panowie Leeb & Fulber mogli bez najmniejszych problemów odnaleźć się w niemal każdym gatunku szeroko pojętej muzyki elektronicznej – to chyba zasługa elektrolitu płynącego w ich żyłach.

Na Embody, debiutanckim albumie Synaesthesii, możemy znaleźć potężną (66 minutową) dawkę futurystycznej i klimatycznej muzyki. Trudno nie wspomnieć o popadaniu w pewien rodzaj trans, wszak utwory są dość długie (poniżej 7 minut nie schodzą) i raczej stawiają na nastrój, niż na dynamikę i różnorodność. Nie znaczy to, że są nudne, wręcz przeciwnie – mamy to do czynienia z naprawdę pięknymi dźwiękami. Słuchając Embody nie sposób nie usłyszeć podobieństw do albumów wydanych pod szyldem Intermix. Nie ma się co dziwić, w końcu w momencie, kiedy umierał Intermix, rodziła się Synaesthesia. Momentami zespół brzmi tak, że z powodzeniem mógłby się znaleźć na pierwszych dwóch płytach wyżej wspomnianego projektu (Alien Intruder, Submerged). Jednak lwią część Embody stanowi muzyka, której bliżej do Future Primitives. Mimo wszystko jest tu znacznie mniej plemiennych naleciałości, a znacznie więcej futurystycznej muzyki. Osobiście odnoszę wrażenie, jakby całość została wyjęta z jakiegoś tajemniczego laboratorium – dźwięki są bardzo sterylne, ale zarazem miłe dla ucha. Embody jest również zdecydowanie bardziej mrocznym albumem, czuć chłód i pewnego rodzaju grozę bijącą z tej muzyki. To wszystko zebrane razem daje całkiem miła mieszankę, trochę „plemiennych rytmów”, odrobina electro-industrialu, a to wszystko polane mrocznym techno-ambientowym sosem – jak dla mnie bomba. Słucha się tego bardzo przyjemnie, szczególnie w nocy, w ciemnym pokoju, a odczucia osamotnienia, niepewności i strachu towarzyszą niemal cały czas.

Co więcej mogę powiedzieć o tym albumie? To bardzo przyjemna muzyka, niestety trudno dostępna, ale warto poszukać. Nie mogę wyjść z podziwu jak Bill Leeb i Rhys Fulber w ciągu jednego roku byli w stanie wydać aż tyle (między innymi ostatni Intermix, FLA, Noise Unit, oraz dwa albumy Synaesthesii) dobrej muzyki, biję pokłony i nakłaniam z całego serca do zapoznania się z tym projektem.

 

%d blogerów lubi to: