NOSAJ THING – DRIFT [2009]
1. Quest
2. Fog
3. Coat of Arms
4. IOIO
5. 1685/Bach
6. Caves
7. Light #1
8. Light #2
9. 2222
10. Us
11. Voices
12. Lords
Próbowałem, naprawdę próbowałem i nic. Tyle czasu minęło odkąd pierwszy raz zetknąłem się z Drift i słuchałem go na przestrzeni dość sporej ilości czasu. Niestety, moje starania poszły na marne i nie udało mi się przekonać do pana Jasona Chunga. No po prostu nie dostrzegam tych zachwytów i peanów, które można było usłyszeć bądź przeczytać na temat debiutanckiego albumu Nosaj Thing.
W czym tkwi problem? Zasadniczo w niczym. Po prostu ten album jest dla mnie nijaki i nie pojmuję ochów i achów, które go określały. Nie przekonuje mnie pseudo-klimatyczny Fog, średni Us (momentami nawet przyjemny), czy nudny Voices. Podobnie jak nie do końca przekonują mnie dwie części Light oraz 2222 – ot, po prostu sobie przelatują bez żadnych emocji, ani ziębią ani grzeją. Jedyne pozytywne momenty to, jak dla mnie, Coat of Arms, IOIO 1685/Bach, Caves i Lords. Numery, gdzie coś się dzieje wychodzą Nosajowi znacznie lepiej, niż klimatyczne gówienka, w których na próżno tego klimatu szukać (albo zwyczajnie ja go nie dostrzegam. Nie wiem, może co innego rozumiem pod pojęciem „klimatyczna muzyka”). Żeby nie było, uwielbiam muzę z odpowiednią aurą. Moim zdaniem lepiej wypada mieszanka hh, dubstepu (błeee) i glitchu upstrzona kilkoma fajnymi dźwiękami. Jednak żeby nie było, wcale nie uważam tych numerów za dobre – co najwyżej średnie i jeśli miałbym słuchać tego albumu, to zdecydowanie tych wyżej wspomnianych. Po co jednak słuchać średniactwa, skoro jest tyle świetnej muzyki? Jak dla mnie te parę znośnych kawałków to za mało, abym wracał do tej płyty.
Nazwijcie mnie ignorantem, ale jak dla mnie Nosaj Thing nie prezentuje niczego ciekawego. Czy sięgnę po jego następne dokonanie? Pewnie tak, ciekawość zwycięży. Mam nadzieje, że będzie lepiej niż do tej pory i że album wyjdzie zanim ja się zestarzeję. Ale na ten moment nie wierzę, że wyda coś dobrego. A może Drift Remixed?