Archive for the Pitchshifter Category

Watching the hit, I feel calm, crying and blood, try smell harm

Posted in Pitchshifter with tags , on 2 lutego, 2012 by pandemon777

PITCHSHIFTER – INDUSTRIAL (1991)

1. Landfill

2. Brutal Cancroid

3. Gravid Rage

4. New Flesh

5. Catharsis

6. Skin Grip

7. Inflammator

8. Eye

Hate, I hate you motherfucker. Drown, bleed, I wish you would.

Taki tekst na otwarcie albumu wystarczy aby wszystko od razu stało się jasne. Aż łezka się w oku kręci, jak człowiek sobie pomyśli o pierwszej płycie Pitchshifter, który obecnie już na dobre chyba odciął się od tego co prezentował na debiucie, porzucając nienawistny gwałt na słuchaczu na rzecz bardziej przebojowego, elektronicznego rocka. Co prawda nie był to zespół, który wywrócił wówczas świat podziemia do góry nogami, bo to uczynił już wcześniej Godflesh na swoim Streetcleaner, niemniej jednak Industrial to klasyka swojego gatunku, jedna z najbardziej reprezentatywnych pozycji na scenie industrialnego metalu. Faktem jest, że uchodzili za epigonów w/w boga tego muzycznego terytorium, ale mimo wszystko serce się zawsze raduje, kiedy słyszy się jakiś zespół, który umiejętnie wykorzystuje patenty innowatorów i potrafi wykreować podobną atmosferę i wyrazić podobne emocje z pełną intensywnością.

 I am an American and I killed Americans, I am a human being and I killed human beings, and I did it in my society. (Edmund Kemper)

 A więc, co się kryje w tych niespełna 40stu minutach muzyki? Dużo gniewu, to przede wszystkim. Wczesny Pitchshifter, wywodząc się w prostej linii z estetyki zapoczątkowanej m.in. przez Head Of David i Fall Of Because/Godflesh, nagrał album całkowicie obdarty z chociażby odrobiny pozytywnych emocji, epatujący zewsząd złowrogim, depresyjnym i przytłaczającym nastrojem, nie czując najmniejszej potrzeby aby dać słuchaczowi chwilę na odsapnięcie. Bombarduje zewsząd ciężkimi, zaniżonymi gitarami, a automat perkusyjny na wzór tego ze Streetcleaner chodzi niczym młot pneumatyczny. Zresztą cały ten album to jeden wielki młot pneumatyczny, który gwałci, miażdży i równa z ziemią. Jest całkowicie bezkompromisowy, brzmienie jest surowe i masywne, gra gitar minimalistyczna, pozbawiona wszelkich ornamentów, słowa zaś bezpośrednie i unikające wymyślnych metafor – czyli esencja gatunku, esencjonalne środki, prowadzące do jednego celu jakim jest wprawić słuchacza w nienawistny stan, dać mu uczucie przytłoczenia i duszności, wyrwać ostatnie skrawki szacunku dla otaczającego go świata (może dlatego mnie tak kręci ta muzyka). Jeśli dodać do całości bardzo death metalowy feeling, niski, gardłowy i zdarty wokal wypluwający co bardziej mizantropijne teksty, to będziemy mieli pełny obraz tej płyty. Brutalność, przemoc i nienawiść – oto Industrial.

Wczesny Pitchshifter na spółkę z innymi, równolegle działającymi zespołami, można nazwać prekursorem industrialnego death metalu. Nie chcę mówić, że popchnęli tę muzykę krok dalej, w stronę jeszcze większej ekstremy w stosunku do Streetcleaner, bo to byłaby przesada, ale ich skok w bok na tereny stricte death metalowe na pewno dał narodziny ciekawej odmianie tej estetyki, w której głównie liczy się całkowita bezkompromisowość. Naprawdę szkoda, że Pitchshifter tak drastycznie zmienił się na przestrzeni lat. Żeby nie było, nie jestem przeciwnikiem eksplorowania nowych terenów, eksperymentowania i zrywania z tradycją, wręcz przeciwnie, z tym, że w tym wypadku owa eksploracja moim zdaniem zakończyła się fiaskiem. No cóż, bywa.

PS. tak na marginesie, w ramach ciekawostki dodam, że fragment twarzy widniejący na okładce to prawdopodobnie Justin Broadrick. Jeśli to prawda to trzeba przyznać, że uczynili ładny ukłon w stronę swojej inspiracji.

%d blogerów lubi to: