Archiwum dla shoegaze

Pull your panties down a little more

Posted in HTRK with tags , , on 13 stycznia, 2012 by pandemon777

HTRK – MARRY ME TONIGHT (2009)

 

1. HA

2. Rentboy

3. Your Mistress

4. Kiss Before The Fall

5. Waltz Real Slow

6. Panties

7. Shoot You Up / She’s Seventeen

8. Fascinator

9. Disco

Zespół Hate Rock powstał w roku 2003, w Australii, z inicjatywy dwóch szkolnych znajomych, Nigela Yanga (gitara elektryczna, efekty) oraz Seana Stewarta (gitara basowa), którzy podzielali wspólne fascynacje sceną post-punk, industrialem, jak i dziwacznym i tajemniczym kinem Davida Lyncha. Niedługo później do składu została zwerbowana wokalistka Jonnine Standish i tak oto powstał jeden z najciekawszych zespołów ostatnich lat. Zresztą fakt, że swoją muzyką zwrócili uwagę samego Rolanda S. Howarda z The Birthday Party (który też czuwał nad produkcją tego albumu) mówi chyba sam za siebie. Jako Hate Rock Trio tytułowali się do czasu samobójczej śmierci Seana Stewarta, z udziałem którego nagrali EP Nostalgia oraz studyjny debiut Marry Me Tonight.

Szczerze powiedziawszy owe samobójstwo nie jest czymś specjalnie zaskakującym dla mnie, bo takiej muzyki nie da się pisać nie będąc na skraju załamania nerwowego, pogrążonym w depresji. Od strony emocjonalnej Marry Me Tonight to płyta nad wyraz przygnębiająca, smutna, apatyczna niemal, chociaż da się w tej powodzi negatywnych emocji wyczuć momentami nutkę autodystansu, ironii. Duża zasługa w tym wokalistki Jonnine Standish, która jest jedną z moich ulubionych wokalistek, i bynajmniej nie dlatego, że posiada głos sięgający na 5 oktaw i zna każdą możliwą technikę wokalną, nic z tych rzeczy. Jej głos jest moim zdaniem po prostu pociągający, zmysłowy. Brzmi jakby swoje partie nagrywała będąc już po kilku butelkach wina, motając się w alkoholowym amoku po studiu, i pełna rezygnacji śpiewała swoim aksamitnym i apatycznym zarazem głosem teksty o pragnieniach, perwersjach seksualnych, uległości partnerowi, zazdrości i wszystkich innych rzeczach, która znajdują się na ciemnej stronie słowa „miłość”.

Od strony estetycznej czerpie z różnych gatunków, jest w pewnym stopniu oparty na kontraście, z jednej strony w utworach takich jak bardziej „przebojowy” HA, czuć wyraźnie wpływy post-punka – mechaniczna rytmika automatu perkusyjnego, pulsujący bas na pierwszym planie, oraz schowana nieco z tyłu gitara, tworząca surrealistyczne tło, od razu przywodzi na myśl zespoły jak Joy Division czy Sonic Youth. Z drugiej strony zaś mamy całe pokłady shoegaze w utworach jak Rentboy czy Fascinator, gdzie gitara snuje rozmarzone, płynące i ciepłe w brzmieniu melodie, więc skojarzenia z My Bloody Valentine (z naciskiem na przełomowy album Loveless) są nie do uniknięcia.

Reasumując, debiut HTRK to płyta dla wszelkich zagubionych młodych dusz, niestabilnych emocjonalnie, które nie potrafią odnaleźć swojego miejsca w świecie. I choć album jest nieco popowy w formie, to ma w sobie spore ilości surowych i brudnych brzmień, epatując rezygnacją i duchową agonią bez popadania w pretensjonalne i ckliwe smęcenie.