Archive for the Andrea Parker Category

Breaking the code read the message

Posted in Andrea Parker with tags , , , on 19 stycznia, 2012 by pandemon777

ANDREA PARKER – KISS MY ARP (1998)

 

1. Breaking The Code

2. In Two Minds

3. Clutching The Straws

4. Some Other Level

5. The Unknown

6. Elements Of Style

7. Going Nowhere

8. Sneeze

9. Lost Luggage

10. Return Of The Rocking Chair

11. Exclamation Mark!

Wiele świetnych płyt spotyka nędzny los, wiele nędznych płyt spotyka sukces na skalę globalną. Kiss My Arp należy do tej pierwszej kategorii, i była, o ile się orientuję jedyną studyjną płytą pani Parker, która na ogół zajmuję się sztuką DJ-ską i na tym też polu zgarnęła najwięcej uznania. Chociaż była szkolona na wiolonczelistkę, to jednak jej inspiracje kierowały się w stronę elektroniki, m.in. tej spod znaku Jean Michel Jarre’a, a na samej płycie Kiss My Arp odjechała w muzykę trip-hop-orriented. Ale nauka na wiolonczeli się przydała, gdyż wśród dźwięków typowo elektronicznych znajdują się pięknie zaaranżowane i odegrane na żywo (nie żadne tam sample) partie smyczkowe, nadające płycie klimat filmów noir.

Ogólnie jeśli miałbym znaleźć jakiś dobry odnośnik, album o podobnym nastroju, to wskazałbym już kultowy Dummy Portishead, można tu odnaleźć podobne wibracje, ten klimat ulicznego mroku, ciemnych zaułków na obrzeżach niezbyt przyjaznego miasta.

Przy otwierającym Breaking The Code czuję wręcz reminiscencję klimatu Mysterons, z tą różnicą, że Andrea Parker posiada inny głos i inną emocjonalność, operuje na niższych tonach, jest bardziej uwodzicielsko-oschła, po prostu nie jest… taka smutna jak Beth Gibbons. Niemniej jednak fanom Portishead bym polecił tę płytę w pierwszej kolejności. Chociaż nie chcę mówić, że to kalka, bo mimo wszystko nie można odmówić Kiss My Arp indywidualnego charakteru, gdzie obok Portishead da się wyhaczyć bardziej eksperymentalne wkręty, wpływy Oribtal z okresu Snivilisation czy In Sides, i jeszcze kilku innych rzeczy, których nie jestem w stanie sprecyzować. Mało istotne w każdym razie, z kogo, i w jakich proporcjach czerpała, istotnym jest, że ów album nie dostał należytego szacunku i uznania, na który zasłużył, tak więc fani trip-hopu, tego w mroczniejszej odmianie spod znaku wspomnianego Dummy, wczesnych płyt Tricky’ego (z naciskiem na Maxinquaye) czy późnego Massive Attack mogą z miejsca rozpocząć poszukiwania tego albumu. Gwarantuję pełną satysfakcję.