KODE9 & THE SPACEAPE – MEMORIES OF THE FUTURE [2006]

01 Glass
02 Victims
03 Backward
04 Nine
05 Curious
06 Portal
07 Addiction
08 Sine
09 Correction
10 Kingstown
11 9 Samurai
12 Bodies
13 Lime
14 Quantum
Jestem obolały, mam worek na głowie. Prowadzą mnie, widzę tylko mrok, od czasu do czasu odganiany przez półmrok przy świetle rozpalonych latarni. Idę, pchany i szarpany za ramiona. Nie wiem kto to, wchłaniam wypalone, ostre powietrze, czuję się ogłuszony jak po wybuchu jakiegoś granatu, nie słyszę własnych myśli, czasami tak było po alkoholu, ale niemożliwe, że za dużo wypiłem, musieli mi coś dosypać. Tylko gdzie i kiedy? Jestem cały czarny, jak czarny ląd. Nic nie widzę, prawie nic nie czuję i nic nie rozumiem, a mój zmysł słuchu zadowala się kakofonią zmieszaną ze zgiełkiem miasta i ponurych oddechów osobników, którzy mnie prowadzą. Jest ich dwóch, albo jeden i ma 4 nogi. Słyszę też odgłosy tłuczonego szkła, rozmów w oddali. Bujają mnie, bujają mną. Słyszę coraz więcej.
Wchodzimy, nie wiem gdzie jestem, słyszę echo własnych i czyichś kroków. Kroków nieznanych mi osobników. Jest jeszcze coś, słyszę niepewność i ciszę, którą trenowałem. Dochodzimy. Dochodzę. Siadam. Mam obolałą dupę, kontastującą z czymś miękkim. Krzesło z obiciem. Zaczynam łapać każdy oddech miksując go z własnym strachem oddycha mi się ciężko. Mam związane i skostniałe ręce. To może być ta chwila. To jest ta chwila.
Zdejmują mi worek. Nareszcie.
On jest czarny. Siedzi na przeciwko mnie. Czarnuch pokryty loczkami i lekkim zarostem. Pytam siebie czy wywołałem Afrykę z Lasu. Nie wiem czy jest to możliwe, bynajmniej nie podoba mi się to. Czarny gość wygląda jakby był w transie, wzbudza pewną obawę z tymi swoimi długimi paznokciami i sygnetem na jednej z rąk. Ale jest dostojny, w garniturze. Kto to kurwa jest ja się pytam? Kim Ty kurwa jesteś niggusie? Nie otwieram ust. Nie mogę. Moje sumienie czuwa. Dziwnie się czuję, zazwyczaj prędzej mówię niż myślę. Teraz nie mogę. Nie jestem winny, nic nie zrobiłem. Co tutaj robię? Na stole leży jakaś nieznana mi księga, jest też talerz. Na talerzu ma jajko. Całe jajko. Obok niego słoik z czarną substancją i nóż. Jego wzrok jest martwy. Uciekam. Uciekam od jego wypalającego wnętrzności wzroku.
Próbuję spojrzeć mu w oczy, on ze spokojem chwyta za nóż goniąc mój wbijający się w otwartą przestrzeń wzrok swoim wzrokiem. Po chwili jednak jednym chirurgicznym ciosem, tnie jebane jajko na dwie części. Sięga też po słoik, teraz dostrzegam, że jest na nim napis „smoła”. Wpierdala jajko ze smołą! Ja pierdole! Zaczynam płakać, chcę uciec. Goście przytrzymują mnie. Okazuje się, że są to blade twarze w koszulkach Stars Of The Lid i Bohren & The Club Of Gore. Teraz dostrzegam, że tło stanowi stara opuszczona fabryka. Jest na swój sposób minimalistycznie, Jest zimno, ale i ciepło mimo powybijanych szyb, zaczyna padać deszcz, słychać jak opadające krople deszczu popełniają samobójstwo. Zaczynam płakać. Jest dziwnie.
Czarnuch w garniturze zjada drugą połówkę jajka, jajka ze smołą. On robi to tak jakby ktoś mu wyssał duszę, znęca się nade mną. Umieram z głodu. Jestem głodny DAJ MI SPRÓBOWAĆ JAJKA ZE SMOŁĄ. Nie słyszy mnie. Dojada połówkę jajka ze skorupką, prawą dłonią chwyta za tajemną księgę. Pokazując mi wyryty na niej napis Kode9. Co to kurwa jest? Zakłada okulary. Podsuwa mi słoik ze smołą. Otwiera księgę a z niej jak gdyby kurwa nic leci muzyka. Jak byłem mały uwielbiałem tego typu pozytywki, wkurwiałem nimi swoich bliskich, bawiłem się też nimi na grobach. Ale to nieznane mi dotąd ultrafuturystyczne minimalistyczne tło z jazzowymi przegnębiającymi frakcjami jest dla mnie czymś niezwykłym. Jest też smutno w chuj smutno. Czuję jak smutek niczym pot zalewa całe moje ciało a do oczu niczym cofka z Bałtyku napływa woda, utonę? Przerażający mnie czarnuch zaczyna wypowiadać słowa łamaną angielszczyzną, jest mi prorokiem. Nic z tego nie rozumiem a rozumiem wszystko, wkładam palec po smołę. Wszystko się zazębia. Smoła między moimi zębami również. Uwalniam nadpobudliwość, moje ciało przechodzą dreszcze. Ów jegomość to jakiś pierdolony demon!! Po chwili człowiek z Brucem Lee wstrzykuje mi w okolicy ucha jakąś dziwną rzecz. Zaczynam odpływać, w tle słyszę tylko refleksyjny, kurewsko diabelski beat i wypowiadane z niesamowitym spokojem niczym jakaś mantra słowa czarnego
„Maybe just maybe we should tell you, Maybe just maybe we can feel you, Maybe just maybe we can save you, Maybe just maybe we will kill you…”
Budzę się, leżę na chodniku, pokonałem trans, wpatruję się pusto w płyty chodnikowe, ogarniam wzrokiem jakiś przedmiot, to odtwarzacz mp3. Sięgam ręką. Podpieram się, Wstaję. Data wyświetla 18-04-2011. Jestem zdruzgotany, godzina zatrzymała się bezwładnie na 00:00. Mam suchość w ustach. Spałem, czy aby na pewno? Czuję głód. Leczę głód zakładając słuchawki. Stop na Curious. Jest dziwnie. A na danym obiekcie jak gdyby nigdy nic jest miejsce tylko na jeden album. Kode9 & Spaceape. Memories Of The Future. Soundtrack do tournee po zakątkach wymarłego miasta. Znakomicie oddany w dubowym Victims, podsyconym ciężkim basem i nu jazzową nutą, czuję się jakbym spacerował w ciemnej alejce znanej z introdukcji Harry’ego Angela, bez kitu. Randki alkoholu, wymiocin i wyciągów płci przeciwnej, które zlizuje głodny i wychudzony bezpański pies.Nie wiem co się dzieje. Głos gościa znanego jako Spaceape każe mi iść. Słyszę podobieństwo w głosie do poprzednio napotkanego osmolonego człowieka wpierdalającego jajko.
Spajalność ciemnego, beznadziejnego dubstepu, klimatu z Mezzazine i wokali trochę stylizujących się na Maxi Jazzie czy Manuvie jest w to mi graj. To nie jest łamana angielszczyzna, to znakomita wizytówka sprzedawania swojej duszy przez mica dla której tło stanowią znakomite kataraktyczne podane z gustem beaty. Samo serce projektu stanowi Kode9, właściwie Steve Goodman,genialny Dj i producent. Gdzieś i kiedyś okrzyknięty nawet ojcem dubstepu, nie byłbym z tego do końca dumny, gdyż dubstep nie ma siły przebicia i jest najzwyczajniej w świecie nudny. Nie ma też tego czegoś co pozwoliłoby się mu przedrzeć na mainstreamowe salony. Niemniej tak czy inaczej Goodman to człowiek orkiestra posiadający doktorat z filozofii, mający bezcenne nabyte doświadczenie, stojący za sukcesem Buriala, którego dwie duże płyty wydała jego wytwórnia – Hyperdub. W Kode9 ważną rolę odgrywa smak ciszy, operowanie dźwiękami Steve opanował mistrzowsko, jak i również nastrojem, sięgając do nu jazzu, dark jazzu czy ambientowych drogowskazów ze Stars Of The Lid, na swój sposób nie bojąc się angażu dźwięków z kultur globu. Tworząc świadomie czy też nieświadomie zasłony w postaci wyciszonej posępnej onirycznej atmosfery znanej z albumów Bohren & Der Club Of Gore. Nie bez znaczenia jest też posiłkowanie się hip hopem, rola Spaceape jest tutaj ważna w przekazie, ten Goodmanowi znakomicie wtóruje, serwując z rezonacją poetyckie wersy niczym wieszcz i lider narodów.
Zatrzymuję się na Nine Samurai, gwizdający wiatr przenosi mnie w samo serce Japońskiego sadu pełnego wiśni gdzie napierdalają się samuraje, niedaleko nich pod drzewem siedzi mały chłopiec i obserwuje okładających się katanami katańców, jest taki sam jak ja, ignorowany i niewidoczny, osiąga najwyższy stan, delektując się potyczką. Ja słyszę jeszcze epicki beat, jeden z bardziej epickich jakie kiedykolwiek słyszałem. W Bodies podaję rękę samemu Baronowi Samedi by móc dołączyć do plemiennej pogrążonej w rytuale imprezy. Jestem oczyszczony. Niesamowity Klimat. Klimat niepokoju, niepewności, zła do którego czasami zagląda paranoja. Wszystko jest jednak zwarte, nic nie jest tutaj przypadkowe. Muzyka uniwersalna, trudno przyswajalna, nieprzebojowa, ale taka która wciąga i którą zaciągnąć się można.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…