Archiwum dla made with fucking bones

Made with fucking bones.

Posted in Zero Kama with tags , , , , , on 18 marca, 2012 by delff

ZERO KAMA – THE SECRET EYE OF L.A.Y.L.A.H. [1984]

O:
Death Posture
Atavism Dream
Night Of Matter
Inauguration Of The Pleasure Dome
Love Alway Yieldeth
Azure-Lidded Woman (Pregnant Womb Of Non)
Z:
Hassan I Sabbah
Starlit Mire
Winged Eye Hadit
Love Alway Hardeneth

Podążając za stwierdzeniem sztuka transponowana w piękno usprawiedliwia moralne zepsucie zadaję sobie dwa pytania. Po pierwsze jak definiować piękno, po drugie – jak definiować moralne zepsucie? Żyjąc w państwie opierającym moralność głównie na religii chrześcijańskiej przeniosę tę nomenklaturę na zespół Zero Kama.
Tym samym wylądowaliśmy właśnie w centrum zepsucia ostatecznego, gdzieś między Aleisterem Crowley’em a profanacją zwłok. ,,Made with fucking bones” to tag towarzyszący The secret eye of L.A.Y.L.A.H. – i nie jest to ściema bowiem już na okładce przeczytamy, że wszystkie instrumenty zostały zrobione własnoręcznie z ludzkich kości i użyto ich jedynie podczas trwającego między 5 a 28 dniem maja 1984 roku nagrania.
Płyta została zremixowana i wydana w 1987 . Odnosi się do symbolu Laylah – znaczenia nocy, śmierci odpowiednika Oz – kozy oraz niepowstrzymanej seksualnej siły kreacji. Tematyczne zrozumienie albumu opiera się zatem na kabalistycznym symbolizmie liczby 77.

Who wishes to enter this world of darkness, in which the Great Goat dwelleth, may pass through the sigil of Oz given at the front of this cover.

Przy tej ilości nieposkromionego mroku PR mamy już z głowy – podejrzewam, że spora grupa desperacko poszukujących odpowiedniej dla zilustrowania swego zepsucia muzyki  tu ją znajdzie. Wracam zatem do pierwszego pytania. Czy efekt finalny prac Zero Kama ,,rozgrzesza” tak niecne postępowanie? Tym razem piękno zdefiniuję opierając je na swoich – jego potencjalnego odbiorcy, odczuciach. Dla mnie pojawi się ono wraz z dużym estetycznym doznaniem. I tego Zero Kama nie odmówię. Mimo całej otoczki, która trochę fascynuje, lecz także znacznie drażni, jest to warty uwagi projekt. Oprawiony w odpowiednią atmosferę odsłuch może co najmniej odrealnić. Słychać tu wyraźne nawiązanie do tradycyjnych brzmień tybetańskich, na The secret eye of L.A.Y.L.A.H. jest duża doza klimatu, ale jest to raczej jednorazowy muzyczny epizod. Nie mniej dość ciekawy.

Za to fanom kości polecam Ossarium w Kutnej Horze. Co prawda nie są to te użyte przez Zero Kama, ale jest ich tam sporo.